THALARION „Tunes Of Despondency”
Tunes Of Despondency to trzeci już album tych średnio u nas znanych słowackich muzyków. Mało u nas znanych nie oznacza bynajmniej, że słabych – życzyłbym sobie w naszym kraju kapeli stojącej na takim poziomie, bo, proszę wybaczyć, mało które oficjalne wydawnictwo promowane usilnie przez „największą polską wytwórnię metalową” zbliża się choćby do jakości Thalariona…
.
RÓŻNI WYKONAWCY „In The Name Of Satan – A Tribute To Venom”
In The Name Of Satan to drugi z kolei krążek typu tribute poświęcony Mistrzom. I to jaki krążek! Nie dość, że same znamienitości metalu sprzed niemal 10 lat w postaci Paradise Lost, Sodom, Kreator, Anathema, Voivod, Nuclear Assault, Skyclad, to jeszcze wykonania, które nie tylko nadają kawałkom Venomu nowego oblicza, to zdarza się, że nie ustępują oryginałom.
RÓŻNI WYKONAWCY „Metalliska – A Ska Tribute To 80’s Metal”
Oto składak z gatunku tych najbardziej odjechanych, przeznaczonych właściwie nie wiadomo dla kogo, złożony z dość przypadkowych kawałków, nagrany przez przypadkowe kapele. Nie powinien się podobać, ale mi się podoba, ponieważ lubię zarówno metal (czy szerzej: rock) lat 80., któremu został tu właśnie złożony hołd, jak i ska i jego mutacje, dubowe, regałowe, punkowe.
ARMORED SAINT „A Trip Thru Red Times”
W 1990 roku w obozie Armored Saint nastąpiło dość nieoczekiwane i w żadnym razie nie „chciane” przetasowanie. Zmarłego Davida Pritcharda – osobę ważną w kapeli – zastąpił Jeff Duncan, z którym rok później zespół wydał płytę Symbol Of Salvation, poświęconą pamięci Pritcharda.
ANACRUSIS „Screams And Whispers”
Anacrusis, zanim rozpadło się w 1994 roku, zdążyło nagrać cztery albumy, które – jeśli posłuchać ich kolejno – świetnie pokazują, na czym może polegać rozwój kapeli. Od pierwszego albumu, który stanowił próbkę czystego thrashu, przez techniczne thrashowanie na Manic Impressions, aż po Screams And Whispers – album o tyle udany, co kompletnie niedoceniony, co zresztą stało się przyczyną rozpadu kapeli.
.
TESTOR „Ruiny”
To już płyta wiekowa, ale ważna. Może nawet nie tyle z muzycznego, co bardziej…
SEPTIC FLESH „Ophidian Wheel”
Ophidian Wheel to trzeci długograj greckiego bandu pod wodzą Chrisa Antoniou. Septic Flesh już co prawda nie istnieje, ale pozostała po nich świetna muzyka (z Sumerian Daemons i Revolution DNA na czele) oraz side project Chrisa, Chaostar, który z biegiem lat rozwinął się w pełnoprawną formację nagrywającą coraz lepsze albumy.
SERAPHIM SHOCK „Red Silk Vow”
Bardzo lubię, gdy wpadnie mi w ręce album zupełnie mi nieznanego zespołu – ba, nawet nie kojarzącego się z żadna sceną – i okazuje się, że jest to pozycja nie tylko ponadprzeciętna, co potrafiąca na dłużej zagościć w moim odtwarzaczu.
.
VITAL REMAINS „Forever Underground”
Za co lubię Vital Remains? Za to, że wychodząc z dość ograniczonej formy, jaką jest death metal, potrafią pójść o krok dalej i stworzyć album, który powala na łopatki potęgą brzmienia, uderza bezlitośnie między oczy zwartymi riffami i wściekłym wokalem, a obok tego frapuje niesamowicie selektywnym brzmieniem i z łatwością lawiruje po meandrach muzyki wplatając elementy stylów skrajnie od death metalu różnych. Na Forever Underground znajdziemy bowiem miażdżące legiony deathowych gitar, które przetaczają się przez głośniki niczym wehrmacht przez słowiańskie krainy, tudzież piekielne zastępy przez nieskalane niebiesia, by za chwilę natknąć się na dźwięki z zupełnie innej bajki.
COALESCE „There Is Nothing New Under The Sun”
Amerykańscy hardcore’owcy z Coalesce wpadli byli pewnego dnia w 1999 roku na pomysł zarejestrowania oraz wydania krótkiej płytki, która zawierałaby ich wersje siedmiu klasycznych kawałków z repertuaru legendy rocka, Led Zeppelin. Jak sobie wymyślili, tak też uczynili i światło dziennie ujrzał albumik, który w ich dyskografii stanowi ledwie przerywnik, ale który jednocześnie pokazuje kolejny sposób, w jaki można przerobić dorobek Zeppelinów – tyle przecież razy przerabiany, żeby wspomnieć choćby o wersjach reggae’owych w wykonaniu Dread Zeppelin…