BLOODFEAST „Promo 2002”
Ciężka muza… ciężka…
BLOODFEAST „Crucified Again Promo”
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to niesamowicie wciągająca okładka. Hm…
BLASPHEMY RITES „Demo”
Co pomyśli sobie her Ciosek o panu Grabowskim? Odpowiedz jest jedna! Głupi palant człowiek mu podsyła materiał do recenzji a ten buc pierdolony milczy! I ma rację, bo kim że jestem? Od początku przyświecał mi jeden cel, a mianowicie wspierania lokalno-regionalnej sceny… krótko mówiąc taki mały patriotyzm!!!! A co ja robię w tym momencie, nic ciekawego! Siedzę i piję do lusterka, bo bez tego ani rusz! Obczaiłem całość, którą otrzymałem od Pawła i stwierdziłem, że BLASPHEMY RITES jest „czarnym koniem” naszej sceny, chyba, że nastąpi koniec naszego pieprzonego globu (w końcu wojna już trwa od kilku godzin) miejmy nadzieję, że to jeszcze nie teraz! Fajnie, że są ludzie, którzy potrafią stworzyć muzę adekwatną do naszych warunków, jeśli wiecie, o co mi chodzi! Mianowicie chodzi mi o to, że słuchając, BLASPHEMY RITES zapomina się o wszystkim, co przygniata, na co dzień!
.
BLACK SABBATH „Mob Rules”
W '81 roku Tony Iommi poznal Ronie'go James'a Dio (wokaliste Rainbow) pomyslal, ze Ronnie moglby byc wokalista Black Sabbath i tak tez uczynil. Wyrzucil Ozzy'ego za naduzywanie alkoholu i narkotykow.
BLACK SABBATH „Dehumanizer”
Otwierający album ciężki za sprawą super przygniatającej uszy perkusji “Computer God” to znakomite przypomnienie, że BLACK SABBATH w 1992 roku, w swym drugim z najważniejszych składów, a więc po epoce eksperymentów na stanowisku wokalisty (po opuszczeniu go przez Ozzy Osbourne, a potem Ronnie James Dio), kiedy to trafił tu m.in. Ian Gillan (cóż, nie zawsze kolekcja gwiazd potrafi zagrać w jednej drużynie), pojawiał się Martin i inni cienko piejący wokale, a więc kiedy ponownie przed sitko trafił Dio, ponownie zatrzęsła się ziemia i od razu powiało sensacją.
BLACK ALTAR/VESANIA „Wrath Ov The Gods/Moonastray”
Ile to czasu upłynęło zanim Shadow doprowadził marzenie swego życia do realizacji? Ile kapel miało pojawić się na tym splicie? W sumie teraz jest to nieważne, kto to pamięta! Podobno wszystkie kopie tego splitu są numerowane krwią! Ja otrzymałem płytę z numerem, 275 na 666, czyli coś to może mówić?! Cieszę się, że BLACK ALTAR nie skończył na kasecie „Na uroczysku”. Szkoda byłoby, aby wiara nie przekonała się, jaką drogę pokonał Shadow od tego czasu, a zaszedł daleko, bo aż na swoją prywatną Golgotę! To nie jest już ta sama formacja i muza nie ta! Każdy z nas dorasta i on dorósł do swoje roli.
BIOROT „H.A.F.E.Z. (Hellfire Awaits Firstborn Evil Zombies) Demo”
Całkiem, czego innego spodziewałem się po tej płytce. A co otrzymałem? Chujowo nagrany i całkiem przeciętny materiał.
BESATT „Hail Lucifer”
Kapela wymyśliła najciekawsze fleyersy, jakie widziałem. Kto nie widział niech żałuje, ale nie o tym miała być mowa…
BENIGHTED „Harbingers Of The Victorium Aeternus”
Sataniści ze Stanów Zjednoczonych Ameryki wykombinowali sobie, że zawojują świat muzyką będącą połączeniem skandynawskiego black metalu z naleciałościami symfonii z obowiązkowymi klawiszami. Nie jest to zła muzyka, ale i do wybitności jej sporo brakuje.
BEHEADED „Resurgence Of Oblivion”
Kolejny mini. Tym razem padło na BEHEADED z Malty.